sobota, 23 lutego 2013

Wampir Renesansu.


Nic nie jest prawdą, wszystko jest dozwolone.
Prawdę spiszę krwią kłamców.

DEVON MUREE
Uwięziony w ciele 25-latka od 529 lat.


  Wysoki, niebieskooki szatyn z dwudniowym zarostem. Lubujący się w ciemno kolorowych bluzach i dżinsach oraz wygodnych butach sportowych. Często jednak wymienia bluzę na skórzaną kurtkę, gdy wybiera się na przejażdżkę swoim harleyem. Jedynym dodatkiem do jego stroju jest zegarek na lewym nadgarstku, ma także zwyczaj noszenia sztyletu przy pasku spodni oraz pistoletu kalibru 9 mm.


Rok 1459.
            Florencja, a raczej jej obrzeża, to tu w bogatym palazzo przychodzi na świat pierwsze dziecko  niemłodego już małżeństwa. Kobieta imieniem Bianca, licząca sobie w tej chwili 40 lat, tuli do swej piersi upragnionego syna, którego płacz roznosi się echem po pałacowych pokojach.
-Silny i zdrowy- rzekła służka odbierająca poród, gdy do pomieszczenia wszedł dumny ojciec, 45-letni Francesco.
Z uradowaniem wziął dziecię w swe ramiona, pogładził go po główce i ucałował w czoło. Ceremonialnie uniósł chłopca i krzyknął:
-Oto Devon Muree da Firenze!- wszyscy zebrani wokół nie ukrywali radości z tego wydarzenia.

Rok 1468.
            Dziewięcioletni Devon rośnie, jak na drożdżach. Młody rozrabiaka przysparza swym rodzicom wielu trosk, lecz jak tu nie kochać takiego uroczego urwisa, który po każdej psocie przychodzi do matki z bukietem kwiatów, prosząc o wybaczenie. Już wtedy było widać, ze to bystry chłopiec, doskonale zdający sobie sprawę z otaczającego go świata i praw, jakimi się rządzi.
            Francesco miał nadzieję, że jego syn wyrośnie na porządnego człowieka i przejmie po nim stanowisko bankiera we Florencji.  Jednak nic nie wskazywało na to, że Devona interesuje się księgowością, wolał obserwować jak na dziedzińcu ich strażnicy trenują strzelanie z łuku, czy też walkę na miecze.

Rok 1476.
            Devon to teraz pełen życia buntowniczy nastolatek. Swym urokiem osobistym podbił i złamał już nie jedno dziewczęce serce. Czasem nie mógł się wręcz odpędzić od panien z jego rodzinnego miasta. Czemuż się temu dziwić? Był dobrą partią na małżonka - dziedzic bankowej fortuny, z buźką jakby mu sami aniołowie dłutem wyharatali. Lecz nie w głowie mu było wiązać się na stałe, miał ważniejsze według niego sprawy: bójki, hazard, wino i puttane.

Rok 1478.
            Francesco właśnie opuścił we śnie swą rodzinę. Pozostawił cały interes swojemu wspólnikowi, który miał także zaopiekować się jego najbliższymi, tymczasem on szybko wziął sprawy w swoje ręce. Dzięki znajomości z gonfalonierem Florencji udało mu się uzyskać wyłączność do majątku rodziny Muree. Przejął ich rodzinne palazzo i ziemie. Skazując Devona i jego matkę na niezwłoczne opuszczenie domu.
- Znaj moją łaskę gówniarzu!- mówiąc te słowa zdrajca, rzucił Devonowi jak psu ochłapy, sakiewkę z kilkoma fiorini. - Racz opuścić to miejsce niezwłocznie i nie waż się tu wracać, ani zbliżać.- machnął na niego teatralnie dłonią wskazując frontową bramę, gdzie stał wóz z sianem, a przy nim dwa konie.
Młodzieniec nie biorąc nic ze sobą prócz kilku monet, które otrzymał posadził matkę na wozie i ruszył, nie mając pojęcia gdzie się udać.
-Zaopiekuję się tobą madre - zwrócił się do milczącej kobiety, dla niej było to już za dużym obciążeniem. Straciła męża, cały dobytek i została na stare lata skazana na tułaczkę.
Widząc kobietę w tym opłakanym stanie, żal zacisnął swe szpony na jego sercu. Musiał dorosnąć i skończyć z błazeńskim zachowaniem. Teraz najważniejsze stało się dla niego przetrwać i zemścić się na zdrajcy, Uberto.

Rok 1479.
            Rzym. To tu    udał się młodzieniec wraz z matką. Mieszkał tu przyrodni brat jego ojca, Ugo. Był to zupełnie inny człowiek, niż jego wysoko postawiony brat z Florencji był, też o dwie dekady młodszy. Ugo nazwany Księciem Złodziei, przyjął z radością pod swe skrzydła bratanka i bratową. Jednak Gildia Złodziei, to nie miejsce dla wyczerpanej kobiety, brak środków i możliwości jakimi dysponował Devon pozwoliły mu, tylko na umieszczenie matki w klasztorze, gdzie mogła w spokoju i modlitwie odpoczywać.

Rok 1482.
            Devon pod czujnym okiem swego wuja uczył się jak przetrwać na ulicy. Nauczono go kradzieży kieszonkowej, ukrywania się, walki wręcz, posługiwania się ostrzami, strzelania z kuszy, wspinania się po budynkach. W pewnym momencie zaczęto przezywać go Pająkiem. Był tak pojętnym uczniem, że sztukę kantowania opanował już do perfekcji. 
            Wuj postanowił pójść krok na przód i nauczyć go sztuki zabijania. Devon sprzeciwiał się temu, nie tego pragnął, ale pamiętał że przysiąg zemstę na człowieku, który odebrał mu wszystko. 
            Nauka nie trwała długo, młodzieniaszek szybko stał się najlepszym skrytobójcą w Rzymie, nikt nie znał jego tożsamości, bo zawsze miał na twarzy karnawałową wenecką maskę i kaptur na głowie. Miasto zaczęło go nazywać Weneckim Demonem.

Rok 1483.
            Rok zemsty. Dokonało się. Miesiące przygotowań, by zgładzić jednego człowieka.
Uberto, wspólnik ojca Devona, leży na podłodze wykrwawiając się. 
-Requiescat in pace, bastardo! - rzekł Wenecki Demon, wbijając swe ostrze w serce ofiary... Devon wstał i rzucił w niego tą sama sakiewką, którą otrzymał od niego z cała jej zawartością, która była nienaruszona.

Rok 1484.
            Devon zatracił się. Miał 25 lat i zero perspektywy na przyszłość. Potrafił tylko zabijać i kraść. W duszy dziękował, że jego matka nic nie wie o jego czynach.
            Wszystkie pieniądze które miał wydawał na wino i puttane. Z czasem zaczął wyglądać, jak wrak człowieka. Zmartwiony wuj starał się doprowadzić nieszczęśnika do porządku, lecz nic nie udało mu się zdziałać.
            Pod koniec wiosny, życie Devona zawisło na włosku podczas, gdy nocą wracał do Gildii Złodziei został napadnięty przez najemników, którzy żądali pieniędzy w zamian za jego życie. Co za pech, wszystko co miał zdążył już wydać. Został pchnięty nożem w brzuch, poczuł zimno stali i upadł na kolana, następnie jeden z oprawców uderzył go z impetem w głowę, a on upadł bezwładnie na twarz tracąc siły i chęć walki o życie. Ktoś się zjawił, a oprawcy upadali na ziemię, jeden za drugim. Słychać było łamanie karków, lecz Devon zaczynał odpływać.
-Zostań ze ... - nie usłyszał całego zdania, bo stracił przytomność.

Rok 1500.
            Devon nie był już człowiekiem, stał się zabójcą z krwi i kości - wampirem. Jego niedoszła śmierć uświadomiła mu jak ważne było to co robił, jako śmiertelnik. Zabijał ludzi, którzy uważali się za lepszych i starali uprzykrzyć życie innym. Na swój dziwny sposób wymierzał sprawiedliwość, której brakowało w Rzymie. 
            Matka Devona odeszła z tego świata 2 lata wcześniej, nieświadoma tego kim stał się jej syn, ani jaki obrał kierunek swego życia... wiecznego życia. Stał się obrońcą słabszych. Wenecki Demon, później Wenecki Anioł stał na straży prawa i porządku.

Rok 1700.
            Nic się nie zmieniło w poczynaniach Devona, dalej broni słabszych, lecz teraz przemierza cały świat. Nabył kilku przyjaciół, którzy poszli w jego ślady.

Rok 1892.
            Zmęczony egzystencją.  Jego praca już dekady temu straciła sens.... Niestety, ludzie są skazani na samozagładę, a jemu brakuje motywacji do walki. Jednak z utęsknieniem czeka by znów wymierzać sprawiedliwość.

Rok 2013.
            Siedząc w barze w Nowym Jorku udało mu się podsłuchać pewną rozmowę o niezwykłym miejscu o nazwie Moonlight City. Cóż za radość zagościła w jego sercu po raz pierwszy od wieków. Udać się w miejsce, gdzie można odpocząć nie martwiąc się o jutro. Dopijając ostatni łyk whiskey, wyszedł z lokalu. Wsiadł na swego harleya i udał się w poszukiwaniu swego Shangri-La.


  Kiedyś dusza towarzystwa, dziś cień człowieka. Stroniący od wszystkich, miłośnik ciszy i świętego spokoju. Myśliciel, marzyciel, stały bywalec w księgarniach. Czyta dużo, wręcz za dużo. Śpioch, często można go spotkać śpiącego w dziwnym miejscu z książką na twarzy - przy lekturze lepiej się zasypia. Kocha swojego harleya, a szczególnie szybkość i wiatr we włosach. Małomówny, trzeba go zachęcać do rozmowy. W mgnieniu oka może ocenić, czy rozmówca jest godzien uwagi, czy tylko marnuje jego cenny czas na sjestę. 

Dodatkowe:

-nie lubi, gdy woła się na niego Devi,

-nosi przy sobie sztylet, którym dokonał zemsty na Uberto, a także porcelanową maskę karnawałową,

-nie zna imienia wampirzycy która go przemieniła,

-uwielbia zapach nowych książek,

-wynajmuje spory apartament w Moonlight City, gdzie często odwiedzają go "damy do towarzystwa",

-jego rodzinne palazzo to teraz muzeum.

_______________________________________________________________
palazzo - pałac
da Firenze - z Florencji
puttane - dziwki
fiorini - floreny
madre - matka
Requiescat in pace, bastardo - Spoczywaj w pokoju, skurwysynie
gonfalonier- najwyższy sędzia

Witam wszystkich na blogu!
Zapraszam do wątków, nie musicie pytać o chęć pisania, bo zawsze chęć jest, a Devon i ja nie gryziemy [przynajmniej ja :) ]. 
Wątki mogą być krótkie, średnie, długie nie robi mi to różnicy.
KP z czasem może ulec zmianie.







7 komentarzy:

  1. [A może jakiś wątek z łowcą? :d Pomysły? :)]

    OdpowiedzUsuń
  2. [Naturalnie, sama pomyślałam o polowaniu :D ale kiedy przeczytałam Twoją kartę, to zauważyłam że "Devi" :D wybacz nie mogłam się powstrzymać. Ale Ty chyba nie masz mi tego za złe? xD W każdym razie, przeczytałam iż on, cytuję "Stał się obrońcą słabszych". W pewnym sensie Paige poluje tylko na tych złych. Więc może w późniejszych czasach, mogliby sobie pomagać w zwalczaniu zła. xD]

    OdpowiedzUsuń
  3. [Dokładnie o to samo mi chodzi. :d A więc może zaczniesz? :D]

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. [Zdarza się.:D]

    Paige często chodziła do pobliskiego lasu. Był tam niesamowity klimat, a brak nadmiaru ludzi sprawiał, iż dziewczyna mogła być wreszcie sobą. Ze względu na otoczenie, jej dziadek kilkanaście lat temu ustawił w tymże lesie kilka tarcz, do których oboje lubili strzelać.
    Zapadł zmierzch, toteż Paige zaczęła zbierać się do domu.
    Dziewczyna wyjąwszy ostatnią strzałę z tarczy, schowała ją do kołczanu. Wyszła z lasu i po kilku minutach dotarła do dwupiętrowego budynku, w którym zamieszkały razem z matką tuż po jej narodzinach.
    Spojrzała w okno. Zapalone światło umożliwiło dziewczynie dostrzeżenia rozgrywanej się w domu sytuacji. Najwidoczniej matka z babcią znów się kłóciły. Paige nie miała ochoty po raz kolejny wysłuchiwać narzekań i pretensji, toteż zostawiła łuk z kołczanem przy drzwiach i ruszyła w stronę miasta.
    Dotarłszy na skraj miasta, znów poczuła się nieswojo. Bez broni czuła się w pewnym sensie "niepełna". Brakowało jej tego niewielkiego ciężaru. Naciągnęła kołnierz cienkiej kurtki wyżej, po czym wepchnęła dłonie w kieszenie.

    OdpowiedzUsuń
  6. 42 yr old Database Administrator II Murry Laver, hailing from Thornbury enjoys watching movies like Baby... Secret of the Lost Legend and Drawing. Took a trip to Laurisilva of Madeira and drives a Ferrari 250 GTO. kliknij tutaj, aby dowiedziec sie wiecej

    OdpowiedzUsuń

Do góry