Nic
nie jest prawdą, wszystko jest dozwolone.
Prawdę
spiszę krwią kłamców.
Uwięziony w ciele 25-latka od 529 lat.
Wysoki,
niebieskooki szatyn z dwudniowym zarostem. Lubujący się w ciemno kolorowych
bluzach i dżinsach oraz wygodnych butach sportowych. Często jednak wymienia
bluzę na skórzaną kurtkę, gdy wybiera się na przejażdżkę swoim harleyem.
Jedynym dodatkiem do jego stroju jest zegarek na lewym nadgarstku, ma także
zwyczaj noszenia sztyletu przy pasku spodni oraz pistoletu kalibru 9 mm.
Rok
1459.
Florencja, a raczej jej obrzeża, to
tu w bogatym palazzo przychodzi na
świat pierwsze dziecko niemłodego już małżeństwa.
Kobieta imieniem Bianca, licząca sobie w tej chwili 40 lat, tuli do swej piersi
upragnionego syna, którego płacz roznosi się echem po pałacowych pokojach.
-Silny
i zdrowy- rzekła służka odbierająca poród, gdy do pomieszczenia wszedł dumny
ojciec, 45-letni Francesco.
Z
uradowaniem wziął dziecię w swe ramiona, pogładził go po główce i ucałował w
czoło. Ceremonialnie uniósł chłopca i krzyknął:
-Oto
Devon Muree da Firenze!- wszyscy
zebrani wokół nie ukrywali radości z tego wydarzenia.
Rok
1468.
Dziewięcioletni Devon rośnie, jak na
drożdżach. Młody rozrabiaka przysparza swym rodzicom wielu trosk, lecz jak tu
nie kochać takiego uroczego urwisa, który po każdej psocie przychodzi do matki
z bukietem kwiatów, prosząc o wybaczenie. Już wtedy było widać, ze to bystry
chłopiec, doskonale zdający sobie sprawę z otaczającego go świata i praw,
jakimi się rządzi.
Francesco miał nadzieję, że jego syn
wyrośnie na porządnego człowieka i przejmie po nim stanowisko bankiera we
Florencji. Jednak nic nie wskazywało na
to, że Devona interesuje się księgowością, wolał obserwować jak na dziedzińcu
ich strażnicy trenują strzelanie z łuku, czy też walkę na miecze.
Rok
1476.
Devon to teraz pełen życia
buntowniczy nastolatek. Swym urokiem osobistym podbił i złamał już nie jedno dziewczęce
serce. Czasem nie mógł się wręcz odpędzić od panien z jego rodzinnego miasta.
Czemuż się temu dziwić? Był dobrą partią na małżonka - dziedzic bankowej
fortuny, z buźką jakby mu sami aniołowie dłutem wyharatali. Lecz nie w głowie
mu było wiązać się na stałe, miał ważniejsze według niego sprawy: bójki,
hazard, wino i puttane.
Rok
1478.
Francesco właśnie opuścił we śnie
swą rodzinę. Pozostawił cały interes swojemu wspólnikowi, który miał także
zaopiekować się jego najbliższymi, tymczasem on szybko wziął sprawy w swoje ręce.
Dzięki znajomości z gonfalonierem Florencji udało mu się uzyskać wyłączność do
majątku rodziny Muree. Przejął ich rodzinne palazzo
i ziemie. Skazując Devona i jego matkę na niezwłoczne opuszczenie domu.
-
Znaj moją łaskę gówniarzu!- mówiąc te słowa zdrajca, rzucił Devonowi jak psu
ochłapy, sakiewkę z kilkoma fiorini.
- Racz opuścić to miejsce niezwłocznie i nie waż się tu wracać, ani zbliżać.-
machnął na niego teatralnie dłonią wskazując frontową bramę, gdzie stał wóz z
sianem, a przy nim dwa konie.
Młodzieniec nie biorąc nic ze sobą
prócz kilku monet, które otrzymał posadził matkę na wozie i ruszył, nie mając
pojęcia gdzie się udać.
-Zaopiekuję
się tobą madre - zwrócił się do
milczącej kobiety, dla niej było to już za dużym obciążeniem. Straciła męża,
cały dobytek i została na stare lata skazana na tułaczkę.
Widząc
kobietę w tym opłakanym stanie, żal zacisnął swe szpony na jego sercu. Musiał
dorosnąć i skończyć z błazeńskim zachowaniem. Teraz najważniejsze stało się dla
niego przetrwać i zemścić się na zdrajcy, Uberto.
Rok
1479.
Rzym. To tu udał się młodzieniec wraz z matką. Mieszkał tu przyrodni brat
jego ojca, Ugo. Był to zupełnie inny człowiek, niż jego wysoko postawiony brat
z Florencji był, też o dwie dekady młodszy. Ugo nazwany Księciem Złodziei,
przyjął z radością pod swe skrzydła bratanka i bratową. Jednak Gildia Złodziei,
to nie miejsce dla wyczerpanej kobiety, brak środków i możliwości jakimi
dysponował Devon pozwoliły mu, tylko na umieszczenie matki w klasztorze, gdzie
mogła w spokoju i modlitwie odpoczywać.
Rok
1482.
Devon pod czujnym okiem swego wuja
uczył się jak przetrwać na ulicy. Nauczono go kradzieży kieszonkowej, ukrywania
się, walki wręcz, posługiwania się ostrzami, strzelania z kuszy, wspinania się
po budynkach. W pewnym momencie zaczęto przezywać go Pająkiem. Był tak pojętnym
uczniem, że sztukę kantowania opanował już do perfekcji.
Wuj postanowił pójść krok na przód i
nauczyć go sztuki zabijania. Devon sprzeciwiał się temu, nie tego pragnął, ale
pamiętał że przysiąg zemstę na człowieku, który odebrał mu wszystko.
Nauka nie trwała długo,
młodzieniaszek szybko stał się najlepszym skrytobójcą w Rzymie, nikt nie znał
jego tożsamości, bo zawsze miał na twarzy karnawałową wenecką maskę i kaptur na
głowie. Miasto zaczęło go nazywać Weneckim Demonem.
Rok
1483.
Rok zemsty. Dokonało się. Miesiące
przygotowań, by zgładzić jednego człowieka.
Uberto, wspólnik ojca Devona, leży
na podłodze wykrwawiając się.
-Requiescat in pace, bastardo! - rzekł
Wenecki Demon, wbijając swe ostrze w serce ofiary... Devon wstał i rzucił w
niego tą sama sakiewką, którą otrzymał od niego z cała jej zawartością, która
była nienaruszona.
Rok
1484.
Devon zatracił się. Miał 25 lat i
zero perspektywy na przyszłość. Potrafił tylko zabijać i kraść. W duszy
dziękował, że jego matka nic nie wie o jego czynach.
Wszystkie pieniądze które miał wydawał
na wino i puttane. Z czasem zaczął
wyglądać, jak wrak człowieka. Zmartwiony wuj starał się doprowadzić
nieszczęśnika do porządku, lecz nic nie udało mu się zdziałać.
Pod koniec wiosny, życie Devona
zawisło na włosku podczas, gdy nocą wracał do Gildii Złodziei został napadnięty
przez najemników, którzy żądali pieniędzy w zamian za jego życie. Co za pech,
wszystko co miał zdążył już wydać. Został pchnięty nożem w brzuch, poczuł zimno
stali i upadł na kolana, następnie jeden z oprawców uderzył go z impetem w
głowę, a on upadł bezwładnie na twarz tracąc siły i chęć walki o życie. Ktoś
się zjawił, a oprawcy upadali na ziemię, jeden za drugim. Słychać było łamanie
karków, lecz Devon zaczynał odpływać.
-Zostań
ze ... - nie usłyszał całego zdania, bo stracił przytomność.
Rok
1500.
Devon nie był już człowiekiem, stał
się zabójcą z krwi i kości - wampirem. Jego niedoszła śmierć uświadomiła mu jak
ważne było to co robił, jako śmiertelnik. Zabijał ludzi, którzy uważali się za
lepszych i starali uprzykrzyć życie innym. Na swój dziwny sposób wymierzał
sprawiedliwość, której brakowało w Rzymie.
Matka Devona odeszła z tego świata 2
lata wcześniej, nieświadoma tego kim stał się jej syn, ani jaki obrał kierunek
swego życia... wiecznego życia. Stał się obrońcą słabszych. Wenecki Demon,
później Wenecki Anioł stał na straży prawa i porządku.
Rok
1700.
Nic się nie zmieniło w poczynaniach
Devona, dalej broni słabszych, lecz teraz przemierza cały świat. Nabył kilku
przyjaciół, którzy poszli w jego ślady.
Rok
1892.
Zmęczony egzystencją. Jego praca już dekady temu straciła sens....
Niestety, ludzie są skazani na samozagładę, a jemu brakuje motywacji do walki. Jednak z utęsknieniem czeka by znów wymierzać sprawiedliwość.
Rok
2013.
Siedząc w barze w Nowym Jorku udało mu się podsłuchać
pewną rozmowę o niezwykłym miejscu o nazwie Moonlight City. Cóż za radość
zagościła w jego sercu po raz pierwszy od wieków. Udać się w miejsce, gdzie można
odpocząć nie martwiąc się o jutro. Dopijając ostatni łyk whiskey, wyszedł z
lokalu. Wsiadł na swego harleya i udał się w poszukiwaniu swego Shangri-La.
Kiedyś
dusza towarzystwa, dziś cień człowieka. Stroniący od wszystkich, miłośnik ciszy
i świętego spokoju. Myśliciel, marzyciel, stały bywalec w księgarniach. Czyta
dużo, wręcz za dużo. Śpioch, często można go spotkać śpiącego w dziwnym miejscu
z książką na twarzy - przy lekturze lepiej się zasypia. Kocha swojego harleya,
a szczególnie szybkość i wiatr we włosach. Małomówny, trzeba go zachęcać do
rozmowy. W mgnieniu oka może ocenić, czy rozmówca jest godzien uwagi, czy tylko
marnuje jego cenny czas na sjestę.
Dodatkowe:
-nie
lubi, gdy woła się na niego Devi,
-nosi
przy sobie sztylet, którym dokonał zemsty na Uberto, a także porcelanową maskę
karnawałową,
-nie
zna imienia wampirzycy która go przemieniła,
-uwielbia
zapach nowych książek,
-wynajmuje
spory apartament w Moonlight City, gdzie często odwiedzają go "damy do
towarzystwa",
-jego
rodzinne palazzo to teraz muzeum.
_______________________________________________________________
palazzo - pałac
da Firenze - z Florencji
puttane - dziwki
fiorini - floreny
madre - matka
Requiescat in
pace, bastardo
- Spoczywaj w pokoju, skurwysynie
gonfalonier-
najwyższy sędzia
Witam wszystkich na blogu!
Zapraszam do wątków, nie musicie pytać o chęć pisania, bo zawsze chęć jest, a Devon i ja nie gryziemy [przynajmniej ja :) ].
Wątki mogą być krótkie, średnie, długie nie robi mi to różnicy.
KP z czasem może ulec zmianie.
[A może jakiś wątek z łowcą? :d Pomysły? :)]
OdpowiedzUsuń[Naturalnie, sama pomyślałam o polowaniu :D ale kiedy przeczytałam Twoją kartę, to zauważyłam że "Devi" :D wybacz nie mogłam się powstrzymać. Ale Ty chyba nie masz mi tego za złe? xD W każdym razie, przeczytałam iż on, cytuję "Stał się obrońcą słabszych". W pewnym sensie Paige poluje tylko na tych złych. Więc może w późniejszych czasach, mogliby sobie pomagać w zwalczaniu zła. xD]
OdpowiedzUsuń[Dokładnie o to samo mi chodzi. :d A więc może zaczniesz? :D]
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuń[Zdarza się.:D]
OdpowiedzUsuńPaige często chodziła do pobliskiego lasu. Był tam niesamowity klimat, a brak nadmiaru ludzi sprawiał, iż dziewczyna mogła być wreszcie sobą. Ze względu na otoczenie, jej dziadek kilkanaście lat temu ustawił w tymże lesie kilka tarcz, do których oboje lubili strzelać.
Zapadł zmierzch, toteż Paige zaczęła zbierać się do domu.
Dziewczyna wyjąwszy ostatnią strzałę z tarczy, schowała ją do kołczanu. Wyszła z lasu i po kilku minutach dotarła do dwupiętrowego budynku, w którym zamieszkały razem z matką tuż po jej narodzinach.
Spojrzała w okno. Zapalone światło umożliwiło dziewczynie dostrzeżenia rozgrywanej się w domu sytuacji. Najwidoczniej matka z babcią znów się kłóciły. Paige nie miała ochoty po raz kolejny wysłuchiwać narzekań i pretensji, toteż zostawiła łuk z kołczanem przy drzwiach i ruszyła w stronę miasta.
Dotarłszy na skraj miasta, znów poczuła się nieswojo. Bez broni czuła się w pewnym sensie "niepełna". Brakowało jej tego niewielkiego ciężaru. Naciągnęła kołnierz cienkiej kurtki wyżej, po czym wepchnęła dłonie w kieszenie.
42 yr old Database Administrator II Murry Laver, hailing from Thornbury enjoys watching movies like Baby... Secret of the Lost Legend and Drawing. Took a trip to Laurisilva of Madeira and drives a Ferrari 250 GTO. kliknij tutaj, aby dowiedziec sie wiecej
OdpowiedzUsuńadwokat prawo karne rzeszow
OdpowiedzUsuń