- cytat; wizerunek Jennifer Lawrence
Paige Hughes
Łowca
ur. 08.05.1994 w Moonlight City
18 lat
Łowca
ur. 08.05.1994 w Moonlight City
18 lat
Czy osiemnastolatka powinna narażać życie przy zwalczaniu świata magicznego i czy w ogóle jest do tego zdolna? Wszystko zaczęło się od niejakiej Sylvii. Poczęła ona na świat córkę, która jako młoda kobieta zakochała się w istocie magicznej, przez którą została wykorzystana. Tak zwany inkub po całym zajściu więcej nie pokazał się na oczy. Niedługo po tym okazało się, iż ofiara półdemona znajduje się w stanie błogosławionym i jak to zwykle bywa, po dziewięciu miesiącach przyszła na świat szarooka dziewczynka. Postanowiono nazwać ją Paige. Po narodzinach dziecka, kobieta przeprowadziła się do swoich rodziców mieszkających na przedmieściach Moonlight City.
Od najmłodszych lat dziadek dziewczynki uczył ją posługiwania się łukiem. Oboje uważali łucznictwo za najlepszą rozrywkę, toteż często wybierali się na wyprawy do pobliskiego lasu, gdzie częściej strzelali do celu niż polowali na zwierzęta. Pewnego wczesnego ranka, jeszcze przed śniadaniem, razem złapali za swoje bronie dystansowe i pomaszerowali do lasu. Długo nie spotkali żadnego zwierzęcia, nawet ptaka których wiecznie było wszędzie pełno. Brnęli dalej w głąb pomiędzy drzewami, kiedy usłyszeli że coś się do nich zbliża. Nałożywszy strzałę na cięciwę, nasłuchiwali dalej. Wtem ujrzeli stwora nieco podobnego do człowieka, jednak pokrytego futrem, z pazurami oraz wystawionymi kłami. Wystrzelili pociski, a dziwny kot - jak to nazwała go dziesięcioletnia Paige - ruszył ku nim. Dziadek z dziewczyną uszli z życiem, jednak kotołak pozostawił trwałe ślady po starciu na ich ciele. Po zagłębieniu ogromnego pazura kota w lewym nadgarstku Paige, została dość duża blizna, którą dziewczyna często kryje pod długimi rękawami. Dziadek natomiast, nie miał tyle szczęścia. Jego ran odniesionych wskutek bezpośredniego starcia, nie można było policzyć na palcach.
Konsekwencją sytuacji rozegranej w lesie było to, że rodzina postanowiła wyjawić młodej dziewczynie kim jest jej ojciec. Paige dowiedziawszy się o istotach magicznych oraz o tym, ile krzywd potrafią wyrządzić, postanowiła sobie, iż w przyszłości będzie te potwory zwalczać. Nieważne dla niej było - i nadal jest - narażenie własnego życia. Jej trudny charakter pozwolił na utrzymanie obietnicy przez osiem lat i kiedy Paige osiągnęła wiek pełnoletności, zaczęła polować na potwory.
Eriseth
OdpowiedzUsuń[czemuż by nie a pomysł... yyy może ty masz jakiś?]
Eris
OdpowiedzUsuń[jak to zabrzmiało xD no ale dobra bo skoro Paige jest łowcom to może w tym też lesie urządziła polowanie i tak jakoś nie zauważała dziury/pułapki, gdyż była przykryta liśćmi aż było już późne popołudnie ^^ spieszyło jej sie]
Eris
OdpowiedzUsuń[no może nie fajtłapa ^^ no wiesz ..od razu tak o niej mówisz -wstydź się. Może nie tyle co uratuje - będzie w pobliżu albo też Paige ją dostrzeże i zacznie na nią wołać jak wariatka xD]
Eris
OdpowiedzUsuń[z reguły to wzór dobroci z Eris. ale jak się wkurzy xD tylko ze na chwile obecna jeszcze się nie znają, albo przelotem jedna druga zauważyła w lesie xD]
Eris
OdpowiedzUsuń[no to spoko ^^ jak zaczniesz będę ci dziękować na kolanach xD]
[spoko.. a mnie wzięło choróbsko. Bić nie będę moja droga ;3]
OdpowiedzUsuńObudziła się dosyć wcześnie, gdyż do pracy musiała wpaść tuż po świecie, by odebrać zamówienie. Wstała więc, by zabrać się za ogarnięcie w końcu domu, który aż się o to prosił od kilku dni. Była tak zajęta w sklepiku, że nawet nie miała kiedy posprzątać. Zakasała więc rękawy i zabrała się za naczynia. O rajciu.. - mruknęła po dobrych 15 minutach, ale jedno z głowy. Teraz miotła w garść i zamiatamy. Na zrobienie prania była zbyt leniwa, ale śniadanie trzeba było zjeść. Wobec tego wzięła wiaderko na wodę (gdyż bieżącej nie miała) i wyszła z domku opatulona ciemnym płaszczem. Weszła na dróżkę i na jego rozwidleniu skręciła do malej rzeczki.
[hmm, muszę chwilkę pomyśleć, co od wątku :P choć skoro to będzie spotkanie łowcy i wampira, to czemu nie mogłoby się zacząć od małego polowania na Devona? ;D Chyba, że masz lepszy pomysł ^^'
OdpowiedzUsuńByła w połowie prania, w sumie nie było tego dużo, gdy wyczuła że nie jest tu sama, ale swoim zachowaniem nie dała tego odczuć. Po prostu kończyła tę czynność. Strzepnęła nadmiar wody z prześcieradeł i złożone już włożyła do drugie wiadra. Gdy tylko przyjdzie rozłoży przed ogniem by wyschło.
OdpowiedzUsuńPrzykucnęła jeszcze by nabrać wody do domu a potem sie napiła krystalicznie czystej wody nucąc jakąś stara pieśń. W połowie zajęcia kaptur zsunął się do tyłu a skulone włosy "wyleciały" na zewnątrz. Westchnęła. "Chyba powinnam je w końcu z ciąć" - pomyślała trochę z żalem.
[Tak, tak :D w późniejszych czasach mogą sobie pomagać, lecz na początku Paige może wziąć Deviego ( ;> ) za typowego wampira :) ]
OdpowiedzUsuńZagwizdała cicho, w odpowiedzi usłyszała odzew jakiegoś ptaka. Kiwnęła głowa nieznacznie zadowolona. Gdy zrobiło sie jaśniej stwierdziła, że jest tutaj już zbyt długo.
OdpowiedzUsuńZaklęła pod nosem, co w tym dosyć cichym miejscu, wydało się bardzo głośne.
- wiedzę, że obserwator w końcu raczył się odezwać. - zauważyła obojętnie odwracając sie w stronę rozmówcy.
Uśmiechnęła się jakby usłyszała dobry dowcip. Zauważyła jej taksujące spojrzenie. No tak... stare przyzwyczajenie i stare ciuchy. Ponownie zagwizdała a z konarów dębu wychynęła sójka.
OdpowiedzUsuń- m.in. po tym że hałasujesz jak słoń w składzie porcelany - oznajmiła spokojnie. - cholera.. spóźnię się do pracy. - bąknęła pod nosem wstając. Popatrzyła na ptaka i zaćwierkała do niego. Pokazał głowa skrzydło i wdzięcznie zaśpiewał. Zachichotała. - to dobrze, że ci lepiej malutki.
Zachichotała w myślach widząc jej minę
OdpowiedzUsuń- domyśl się - wzruszyła ramionami beztrosko - i przy okazji zejdź mi z drogi nie mam czasu na zabawy w kto jest w kim. Już i tak jestem spóźniona - westchnęła - wolałbym byś mi tu nie robiła polowań na tutejsze zwierzęta. I tak mam potem co robić. - oznajmiła kwaśno i podeszła do pozostawionych rzeczy podnosząc je do góry.
Złapała strzałę i odciągnęła od siebie.
OdpowiedzUsuń- biedne dziecko. Gdybyś była wilkołakiem, demonem czy tam nawet i wampirem raczej byśmy ze sobą nie gawędziły a śmiem zauważyć, że to ty mnie obserwowałaś a nie na odwrót. - zauważyła cierpko przytakując do jej gardła elficki sztylet. Jeden z ostatnich zresztą. - za to ty raczej nie należysz do chwile temu wymienionych.
Jeśli przez ciebie mnie wyleją to mi zapłacisz pełna gazę. Za rok z góry - warknęła oschle.
- no to się bujaj i idź w swoja stronę. - za dnia raczej mało "groźnych" osób się tu kręci. jak chcesz kogoś złapać rób to w innej porze. - otaksowała ja spojrzeniem. - Nie potrzeba mi pomocy od takich jak wy - warknęła, kącikami palców łapiąc ostrze w locie i włożyła je do futerału założonego u paska. Poprawiła jeszcze sobie płaszcz oraz wiaderka z woda.
OdpowiedzUsuń[btw. zabijmy się xD]
[dobra, ale to już jutro - branoc ;)]
OdpowiedzUsuńW apartamencie na skraju miasteczka, błogie lenistwo Devona nie miało końca. Leżał wygodnie rozłożony na kanapie, a w ręku trzymał pilot od telewizora. Właśnie skończył się jeden z serialowych tasiemców, które ostatni czasy wampir śledził z zainteresowaniem. Gdy podniósł wzrok na okno na niebie wisiał już księżyc otulony pierzastymi chmurami. Zerknąwszy na zegarek spojrzał, że wybiła 21, a jego ulubiona księgarnia otwarta będzie jeszcze przez pół godziny. Po takiej dawce bzdur, jakie dostarczyła telewizja przyda mu się dobra książka.
OdpowiedzUsuńZarzucił tylko skórzaną czarną kurtkę i wyszedł z domu. Chwilę stał na parkingu łapiąc w płuca świeżego zimowego powietrza. Potem wzrokiem szukał, gdzie zaparkował harleya...
-Gdzież on jest?- podrapał się po głowie, bo jak zwykle nie mógł dostrzec motoru wśród tylu zaparkowanych pod budynkiem samochodów.
[hah, nie mądra ja ^^' odpisałam u siebie pod KP]
[Oczywiście Pejczu <3 Tak więc pozwalam Ci zacząć xD]
OdpowiedzUsuńEris
OdpowiedzUsuń[wybacz, ale choróbsko mnie wzięło... i trzyma xD]
Tak jak się tego spodziewała, dostała niezłą burę i... pracę po godzinach. Świetnie więc - burknęła zirytowana pod nosem. Około 17 pożegnała szefową i została sama do godziny 19. Dopiero wtedy odetchnęła z ulgą i zabrała się za zamknięcie lokalu.
To był przyjemny wieczór, więc się nie spieszyła zbytnio. Wybrała sie jeszcze na mały spacer i dopiero jak się zrobiło chłodniej, przecięła alejkę i poszła skrótem do domu. Tam zdjęła zwykłe ciuchy na rzecz jej "zwyczajowych", wzięła torbę z zapasami maści, leków i bandaży. Zabrała też łuk na wszelki wypadek i tak przygotowana udałą się w głąb lasu do swego ulubionego miejsca na małym urwisku.